T.
zmaga się z „problemem” od dawna. Wszystko wydaj mu się pozbawione
głębszego sensu, błahe, płytkie, nie warte zachodu. Przemożny „ból
egzystencjalny”, marazm i bezruch. Jeśli coś robi, to rzadko i jeśli
tylko będzie miało walor doskonałości. Jest na rencie dlatego i nie
pracuje. Ale dla owego „głębszego sensu” egzystencji tli się jeszcze w
nim chęć poszukiwania alternatywnych źródeł pomocy. Znajduje ją u nas –
metoda ascenii (patrz linki na tej stronie, z boku) Firmy „alaysan”
(tamże). Dodajmy jeszcze, że T. odczuwa niczym nie umotywowane,
„abstrakcyjne” i przemożne lęki, z bliżej zatem nie określonego powodu.
To każe mu „topić” strach w alkoholu i niestety w tym samym czasie
zażywanych medykamentach uspokajających. Zupełnie bezradny i „zapiekły” w
swoim psychotyzmie. Nie zdolny do działania, bez polotu, pasji i
inspiracji. Ciągle leży i śpi. Nie dba o siebie – jak twierdzi - „Po
co?” Jednak ma przekonanie, że kiedyś, i tu warunki realizacyjne tego
przekonania są nazbyt idealne i wycyzelowane, jeszcze pokaże klasę i
„będzie się liczył”. Na razie jednak Jego samotnicze i zdesperowane
życie nie przynosi przełomu.
My
nawiązujemy („ascenia – link – boczna szpalta tej strony – Firma
„alaysan”, tamże) do tego poglądu. Wskazujemy, że chory nazbyt jest
przywiązany do raz podjętych postanowień, reguł „gry” i w ogóle
„skutecznie znosimy” przekonanie T. o jakichkolwiek koniecznościach w
życiu, poza szczęściem i samorealizacją. Podoba mu się na przykład
nazwanie Go „geniuszem”, skoro z taką gracją i w ogóle się porusza,
chodzi. Taka metoda „rozchwiania” zapiekłych i niedorzecznych poglądów
na życie, szokuje, ale wnosi „nowe” do zakresu doświadczeń, przekonań.
Idąc tym tropem poszerzamy i wyjaśniamy konieczność powiązania poczucia
szczęścia ze zwykłym trybem decydowania. Gdy T. przekonuje się po jakimś
czasie, że to działa, otwiera się na współpracę z nami. Współdziałanie i
poszukiwanie nowej drogi, czemu my tylko umiejętnie „towarzyszymy”,
pozwala T. odnaleźć w sobie nowe sposoby auto ekspresji i
samorealizacji, a zatem ponownie poczucia przyjemności z życia,
szczęścia. Przykłady osób i ludzi, którzy mają się bardzo źle są przez
T. kwestionowane, ale z coraz mniejszym oporem, gdy wskazujemy na
konieczność pomocy, obdarowania i uznania dla nich oraz wartości
koegzystencji w perspektywie „dawania czegoś z siebie”. Po kilku
tygodniach, zmianie i przedyskutowaniu z udowodnieniem względności
wszystkiego w co zwykł był wierzyć, pokonujemy „fiksację” na problemie i
znajdujemy szereg rozwiązań dla dręczącej go neurozy. Tak, że po
jeszcze pewnym czasie T. relacjonuje nam pełną zmianę i ozdrowienie...
(c) alaysan // ascenia // patterns
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz